http://www2.polskieradio.pl/eo/dokument.aspx?iid=21351

Świat w żałobie

04.04.2005
RADIO POLONIA: Przeżywamy oto coś, co chyba nie zdarzyło się nigdy dotąd: cały świat zjednoczył się w żałobie, w opłakiwaniu Ojca Świętego Jana Pawła II. Wierzący i niewierzący zbierają się w kościołach, na ulicach, na placach, by mówić o Nim - o tym kim był…

PROF. ZBIGNIEW MIKOŁEJKO filozof, religioznawca: Ten fenomen to prawie 20 lat pracy Papieża, stała Jego obecność we wszystkich możliwych miejscach świata, tam gdzie chciał pojechać i gdzie Go wpuszczono, gdzie mógł spotkać się właśnie z ludzkimi tłumami, ale też w taki sposób się spotykał z tymi tłumami, że w tym tłumie mówił zawsze do pojedynczego człowieka. Jednak największe wrażenie zrobił na mnie ten tłum, ci ludzie w Warszawie po śmierci Papieża. W nocy pojechałem na Krakowskie Przedmieście, pod okolice kościoła Świętej Anny i ten tłum klęczący na ulicach, na Placu Zamkowym, ciemność i światło - jakaś niebywale przejmująca w tym wszystkim nuta tego momentu… Kołacze mi się po głowie cytat biblijny, który mówi o tym, że światłość w ciemnościach jaśnieje, a ciemności nie przemogą. I drugi cytat chodził mi po głowie, mianowicie początek „Fortepianu Chopina” Norwida, kiedy padają te pierwsze słowa – „Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie i niedocieczonego wątku pełne jak mit, blade jak świt…”. Tu jest moment zatoczenia koła. Te tłumy uwydatniają początek życia papieskiego, życia z nami, życia z milionami na ulicach, na placach, ale także bardziej intymnie, bo przecież Papież przychodził na różne sposoby do ludzi. Do cierpiących, do słabych, do czytających teksty teologiczne, do umierających właśnie.

RADIO POLONIA: Chcę przytoczyć jeszcze jeden cytat, który w tych dniach usłyszeć można bardzo często: życie się zmienia, ale się nie kończy. Przy przeżywanej żałobie towarzyszy nam zaduma, ale też myślenie na przyszłość, że coś jeszcze jest przed nami - że to się nie skończyło, tylko zmieniło…

PROF. ZBIGNIEW MIKOŁEJKO: Tak - i to zarówno w tym, co dotyczy Jana Pawła II jako chrześcijanina. Wielki teolog katolicki Karol Raner powiedział, że wraz ze śmiercią kończy się historia człowieka, a nie kończy się jego egzystencja, a ojciec Wacław Hryniewicz powiada nawet więcej, że nie kończy się także historia, ulega ona tylko przemienieniu. Bo jaki sens miałoby stworzenie przez Boga świata, historii, dziejów człowieka, jeśliby ta historia miałaby się nagle skończyć? Co więcej, nawet po śmierci – mówi Hryniewicz – istnieje możliwość przemiany. A tym bardziej nie kończy się nasza historia, tylko bez papieża staje się trudniejsza. To taka historia, w której my będziemy musieli stać się dorośli. Ja to mówię strasznie twardo i wyraziście: będziemy musieli stać się dorośli, bo do tej pory było łatwiej, bo był ten ktoś, kto brał za nas część odpowiedzialności. Teraz na milionach ludzi - w Polsce, ale nie tylko - spocznie wzięcie na siebie odpowiedzialności.

RADIO POLONIA: Co jest źródłem tego fenomenu Jana Pawła II - czy właśnie to, że potrafił docierać do tłumów i do każdego człowieka w tym tłumie?

PROF. ZBIGNIEW MIKOŁEJKO: Tak, tutaj widziałbym ten fenomen Jego charyzmy. Charyzmy, czyli daru szczególnego, bo tym jest przecież charyzmat. I ten dar jest właśnie taki - to znaczy nie tracił Jan Paweł II z pola widzenia zarówno mas ludzkich, jak i pojedynczego człowieka. To jest zdolność szczególna, bo niektórzy owszem, potrafią dotrzeć do jakichś małych grup, a to było takie globalne, uniwersalne spojrzenie – spojrzenie zwłaszcza na człowieka, który cierpi. Niekoniecznie w sposób widoczny, spektakularny, teatralny niemalże. Niekoniecznie tak bolesne, że nawet wyrachowane telewizje muszą się tym zajmować. Ale cierpi gdzieś tam głęboko, w sobie, we wnętrzu. Nie mówiąc już o cierpieniu społecznym, ekonomicznym, politycznym, o represji, o złu, które wynika z biedy, ze znalezienia się, ze strącenia w trzeci i czwarty świat. Bo tutaj to piekło ziemskie ma swoje kazamty w postaci trzeciego i czwartego świata. I do tych kazamtów, do tego piekła trzeciego i czwartego świata Jan Paweł II potrafił, jak żaden Papież przed nim, jak nikt inny właściwie, zstąpić, nie tracąc oczywiście tak jak powiedziałem i tych, którzy są gdzie indziej, w innych miejscach, poza tym piekłem.

RADIO POLONIA: Panie profesorze, ale Jan Paweł II poza tym, że mówił i docierał do wszystkich - i do tłumu, i do pojedynczego człowieka - to także potrafił słuchać. I to kolejny chyba, szalenie istotny element tej charyzmy.

PROF. ZBIGNIEW MIKOŁEJKO: Tak - bo tutaj dokonywał się dialog. Bo właśnie umiejętność mówienia polega na tym – ja się nad tym zastanawiam bardzo często, a teraz przede wszystkim w kontekście zgonu Jana Pawła II - na tym, że wchodzi się w dialog, w mowę wspólną. Często zarzucano na przykład Papieżowi, że On jest trywialny. Ta słynna historia, kiedy zażartował, tak rubasznie mówiąc – „niech żyje łupież”. Ale tłumy to podchwyciły, ludzie podchwycili. Ja wcale nie byłem przeciwny tego typu żartom, ponieważ śmiech jest także żywym wiązaniem.

RADIO POLONIA: I tutaj mamy kolejny element tej układanki do charyzmy, do fenomenu Jana Pawła II: On w swojej wielkości jednocześnie był takim człowiekiem, jak każdy z nas.

PROF. ZBIGNIEW MIKOŁEJKO: Te żarty ujawniają coś więcej - Kościół ma w swoim myśleniu świętości także miejsce dla żartu. Otóż nie wyniesie na ołtarze kogoś, kto nie miał poczucia humoru. Tak zwany kiedyś adwokat diabła, dzisiaj poruszyciel sprawiedliwości, ta postać krytyczna wobec kandydata zawsze to podejmuje. Także i w tym aspekcie, w tej warstwie jest predystynowany do bycia w przyszłości człowiekiem z ołtarzy. (opr.ep)