http://www2.polskieradio.pl/eo/dokument.aspx?iid=47568

Krystyna Mokrosińska, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

30.01.2007

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Wojskowe Służby Informacyjne na początku lat 90-tych próbowały przejąć kontrole nad mediami w Polsce. Taką informacje podały sobotnie wiadomości Telewizji Polskiej. Powołały się na raport komisji  weryfikacyjnej WSI. Według wiadomości WSI miały pozyskać 115 agentów spośród przedstawicieli mediów, a także korzystać z pomocy jeszcze większej liczby nieformalnych współpracowników. Jak to wpływa na obraz środowiska w oczach społeczeństwa? Naszym rozmówcą jest szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, pani Krystyna Mokrosińska.

KRYSTYNA MOKROSIŃSKA: Muszę powiedzieć, że jest mi przykro. To znaczy, kiedy dowiedziałam się o tej liczbie to naprawdę pomyślałam, że to chyba jakaś pomyłka. Przecież to cały ogromny oddział do zadań specjalnych. I właściwie żadnych szczegółów. Osobiście jestem przeciwko ujawnianiu kawałkami. Jestem człowiekiem, który rzeczywiście opowiada się za lustracją głośno i od dawna. Ale nie w taki sposób, nie przeciekami, nie kilkoma nazwiskami. To uderza w całe środowisko dziennikarskie. W związku z tym zaapelowałam zaraz po opublikowaniu tych materiałów, zaapelowałam do pana prezydenta, do prezesa IPN-u, proszę raz  a dobrze, niech to boli, ale nie dzielmy tego na kawałki.

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Jak pani sądzi, dlaczego właśnie dziennikarze byli tą grupą, którą Wojskowe Służby Informacyjne uważały, że tak przydatną dla swojej działalności?

KRYSTYNA MOKROSIŃSKA: Dziennikarze są ludźmi, którzy dużo wiedzą. W wielu miejscach bywają, myślę że są grupą przydantną nie tylko dla Wojskowych Służb Informacyjnych. Bardzo jestem ciekawa z jakich powodów i kogo werbowano. Mam nadzieję, że raport to ujawni. Na razie nie chcę gdybać. Wiem, że dziennikarze również współpracowali ze Służbami Specjalnymi, wiem, że były różne motywacje tej współpracy. Wiem również o przypadkach, że wymuszona współpraca była szantażem i nawet groźbą śmierci. Naprawdę mam sporą wiedzę na ten temat i oczekuję dokumentów. Nie pomówień, nie rzucania nazwisk, bo to niczego nie zmienia. To tylko psuje opinię całemu środowisku.

KRYSTYNA MOKROSIŃSKA:A na ile media w czasach PRL-u były wolne, niezależne, jak dzisiaj można to ocenić?

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Ja zaczęłam pracować w tych niezależnych mediach i to były inne media. To był inny świat. To był po prostu inny świat. Nie wiem, kto współpracował. O wielu osobach wiedzieliśmy, że maja jakieś dziwne powiązania. Wiedzieliśmy o ludziach, którzy prawdopodobnie byli na etatach i to się w tej chwili potwierdziło. Była nawet taka dziwna historia, że już w stanie wojennym, kiedy  przestało istnieć Stowarzyszenie, większość dziennikarzy, tych związanych z opozycją straciła pracę i wtedy ktoś mnie właśnie z działaczy podziemnych zapytał o jednego z kierowników produkcji czy mam jakieś podejrzenia.. Powiedziałam, że mam. Było to tak niewiarygodne, że dopiero kiedy doprowadził do aresztowania grupy ludzi to wtedy mi uwierzono. Naprawdę w wielu wypadkach są to nieprawdopodobne historie. Dlatego ja proszę jeszcze raz pana prezydenta i pana prezesa IPN-u o całą prawdę, choćby była nie wiem jak bolesna, ale nie dawkowaną.

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Jak pani sądzi, czy te informacje które wyciekły, zaszkodzą także relacjom wewnątrz samego środowiska dziennikarskiego?

KRYSTYNA MOKROSIŃSKA: Nie, nie. To nie były ważne informacje. To znaczy - najważniejsze w tym wszystkim było to, że było 115 osób, że była próba i z jakiegoś nieformalnego przejęcia, nie wiem informatycznego czy jakiegoś innego, że byłt próby nacisku, że były tematy zlecane. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że dla mnie zdumiewające były niektóre kariery dziennikarzy, nie oparte o pracę, o osiągnięcia zawodowe, a gwałtowne awanse w sposób zupełnie nieznany nam. I to dawało podejrzenia, że dzieje się coś niedobrego.

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Od wielu lat mówi się o tym, że środowisko dziennikarskie cieszy się bardzo dużym zaufaniem społecznym, że my, dziennikarze jesteśmy taką  grupą, której się stosunkowo mocno wierzy. Czy pani zdaniem takie apele jak pani, mogą wpłynąć na to, że będziemy odbierani jeszcze bardziej pozytywnie?

KRYSTYNA MOKROSIŃSKA: My patrzmy ludziom na ręce, ujawniamy jakieś nieprawidłowości. Wobec tego musimy, musimy również mieć czyste ręce. I jest taka sytuacja, że musimy sami się o to dopominać. Bo bardzo wiele osób, bardzo wielu dziennikarzy i to bardzo wielu prominentnych powiedziałabym dziennikarzy, nie ma ochoty uczestniczyć w procesie lustracyjnym. Wobec tego musimy to wynieść z naszego środowiska, powinniśmy naciskać i na pana prezydenta i na pana prezesa - ujawnijcie wszystko co macie. Wszystko, co macie, nie ukrywajcie prawdy.