http://www2.polskieradio.pl/eo/dokument.aspx?iid=49002

Anatol Arciuch

28.02.2007

Rozmawiały Jolanta Miszkurka i Ewa Plisiecka

 

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Bronisław Wildstein nie jest już prezesem Telewizji Polskiej. Rada Nadzorcza telewizji publicznej odwołała go ze stanowiska. Zdecydowała też, że pełniącym obowiązki prezesa będzie Andrzej Urbański, były szef Kancelarii Prezydenta. Premier Jarosław Kaczyński powiedział, że znając Andrzeja Urbańskiego, jego ewentualny wybór na prezesa Telewizji Polskiej uważa za dobre rozwiązanie. Panie redaktorze, czy to rzeczywiście dobry pomysł zastąpienie redaktora Wildsteina Andrzejem Urbańskim?

ANATOL ARCIUCH: Zależy z czyjego punktu widzenia. Mnie się wydaje, że z jednej strony - z punktu widzenia PiS-u - tak, bo jednak jest to człowiek bardzo blisko związany z PiS-em. Ale paradoksalnie, mimo że są różne obawy o upolitycznienie itd. wydaje mi się, że Urbański znacznie bardziej niż Wildstein nadaje się na szefa publicznej telewizji, chociażby dlatego, że jest bardziej tolerancyjny dla poglądów innych niż jego własne. A poza tym ma rzeczywiście doświadczenie telewizyjne. Wydaje mi się, że to była decyzja polityczna w duże mierze, ale również spowodowana tym że, nie oszukujmy się, telewizja publiczna stale i systematycznie traciła widzów.

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Tak, ale krytycy tej decyzji uważają, że to jest zwycięstwo tzw. ręcznego sterowania telewizją. Te opinie wyraził także odwołany Bronisław Wildstein i tu rodzi się pytanie o niezależność mediów, niezależność w tym przypadku telewizji publicznej.

ANATOL ARCIUCH: To jest poważny zarzut, tym bardziej, ze posłanka Pis, pani Szczepińska,  powiedziała wprost, że telewizja publiczna nie poradziła sobie z prezentacją raportu o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, rzecz z punktu widzenia PiS-u bardzo ważna i zarzut bardzo poważny. Ale jak mówię, rzeczywiście ja się zgadzam, że Bronisław Wildstein był absolutnie niesterowalny, to mu trzeba poczytać za zasługę, był samodzielny. Ale z kolei kierował się bardzo wąskim i powiedziałbym nawet dość efekciarskim widzeniem polityki. To widać chociażby z doboru współpracowników, a jednocześnie nie potrafił zreformować telewizji tak, żeby uczynić po prostu  jej program atrakcyjniejszym.

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Wspomina pan tutaj o tym, że telewizja traciła publiczność i mamy tutaj chyba taki problem telewizji publicznej, mediów publicznych. Czy skupiać się niezależnie od ilości widzów na misji, czy tez o tych widzów w jakiś sposób próbować zawalczyć?

ANATOL ARCIUCH: Teraz to wyrażam całkowicie prywatne zdanie, ja w ogóle jestem przeciwnikiem takiej telewizji publicznej uniwersalnej, która w zasadzie mówi o wszystkim, pokazuje wszystko i niczym się nie różni od komercyjnych. Bo rzeczywiście politycy wtedy mają tendencję do zawłaszczania, i to niezależnie od opcji politycznej, no nie oszukujmy się, PiS nie rządził, a telewizja też była w dużym stopniu prorządowa. To jest zupełnie normalne, że każdy rząd, który dotuje budżet, chce mieć nad tym kontrolę. Mnie się wydaje, że jeśli już ma być telewizja publiczna, to właśnie powinna mieć misję, to powinna przede wszystkim być kultura, ta wyższego lotu,  której nie opłaca się po prostu prezentować telewizjom komercyjnym. Niestety telewizja publiczna ściga się i coraz bardziej schodzi do poziomu tych najgorszych nawet telewizji komercyjnych i tylko jeszcze są gdzieniegdzie takie rodzynki w cieście ramówki. No, coś z tym trzeba zrobić.
POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: A niezależność publicznych mediów od polityków?

ANATOL ARCIUCH: To jest niemożliwe. Moim zdaniem to jest całkowicie niemożliwe dlatego, że to nie tylko ma miejsce w Polsce, ale wszędzie tam, gdzie są telewizje, może poza jedną BBC która ma statutową niezależność, czyli i we francuskiej telewizji publicznej i w niemieckich kanały, już nie mówię o tym, co się dzieje za naszą wschodnią granicą. Politycy zdają sobie sprawę, jak potężne to jest narzędzie, nawet je przeceniali i nie wierzę w to, żeby pozwolili sobie coś takiego odebrać.