EWA PLISIECKA: Naszym gościem jest dzisiaj pan Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich. Chcieliśmy porozmawiać o sytuacji na polskim rynku pracy. Wiadomo, że brakuje fachowców, wiadomo, że brakuje też tych takich podstawowych sił roboczych, bo sporo osób wyemigrowało na Zachód w poszukiwaniu pracy. W tym momencie dużo mówi się o tym, że Polska powinna być otwarta na pracowników ze Wschodu.
ADAM AMBROZIK: To bardzo dobry pomysł ze względu na to, że dziś coraz częściej przedsiębiorcy dostrzegają problem braku pracowników do wykonywania różnego rodzaju prac, poczynając od tych najprostszych, na przykład w rolnictwie - zbiór warzyw, owoców, po te bardziej skomplikowane: prace inżynierskie na przykład na budowach czy przy budowie dróg. Stąd też otwarcie się na rynki pracy na Wschód jest właściwie na dziś jedynym rozwiązaniem, bo nie ma co liczyć, że nasi pracownicy, którzy wyjechali za granicę powrócą, bo nasze wynagrodzenia wciąż są wielokrotnie niższe niż wynagrodzenia za granicą. Stąd też szansą jedyną na dziś, na szybko, jest otwarcie się na wschodnie rynki pracy.
EWA PLISIECKA: Musimy przyjąć gości ze Wschodu, ale czy ci goście ze Wschodu chętnie będą przyjeżdżali do Polski? Czy Polska to jest takie miejsce, w którym oni będą chcieli tę pracę znaleźć?
ADAM AMBROZIK: Ja myślę, że tak, bo nasze wynagrodzenia w stosunku do ich wynagrodzeń są dość atrakcyjne, a odległość nie jest zbyt duża. Dla pracowników ze Wschodu jeśli dostać się do Niemiec czy też do Irlandii, to koszt takiego wyjazdu jest znaczny. Stąd myślę, że łatwiejszym rozwiązaniem dla nich, może nie tak zyskownym, ale na pewno łatwiejszym i mniej ryzykowanym będzie się udać na polski rynek pracy i tutaj szukać pracy.
EWA PLISIECKA: Mogą do nas przyjechać pracownicy niewykwalifikowani, a co jeśli chodzi o tę wyższą kadrę, czy ci ludzie będą w stanie spełnić wymagania polskich pracodawców?
ADAM AMBROZIK: Wydaje mi się że owszem, bo system szkolnictwa na Wschodzie jest już równie rozwinięty co w Polsce. Kraje postkomunistyczne mają całkiem dobry system edukacji i nie sądzę, żeby był to problem kwalifikacji pracowników. Bardziej już problem braku doświadczenia, ale myślę, że takie doświadczenie pracownicy ze Wschodu mogliby szybko zdobyć w Polsce i tutaj pracować i konkurować naprawdę z dobrymi fachowcami. Dzisiaj możemy bez większych problemów zatrudniać pracowników w rolnictwie. Natomiast jeśli chodzi o zatrudnianie pracowników w pozostałych branżach jest to po pierwsze dość skomplikowane, a po drugie kosztowne, bo uzyskanie zezwolenia kosztuje kilkaset złotych. Procedura przygotowania takiego zezwolenia trwa dość długo, stąd też pracodawcy nie są w stanie ponosić tych biurokratycznych i finansowych obciążeń dlatego żeby pozyskać pracownika, którego dodatkowo jeszcze trzeba przeszkolić, który jest niestety mniej wydajny ze względu na barierę językową. Stąd też okazuje się w ogólnym rozrachunku, że koszty są większe niż ewentualne korzyści. I zainteresowanie takimi pracownikami dziś jest rzeczywiście stosunkowo niewielkie.
EWA PLISIECKA: Kiedy więc pracownicy ze Wschodu pojawią się na polskich budowach, pojawią się w polskich instytucjach, przedsiębiorstwach, bankach?
ADAM AMBROZIK: Pojawią się wtedy, kiedy ograniczmy biurokratyczne bariery formalne, bariery zatrudniania obcokrajowców na naszym rynku pracy. Ja myślę, że stanie się to już wkrótce, bo pozytywnie należy ocenić fakt, że jest wola ze strony Ministerstwa Pracy do tego, aby się otworzyć na wschodnie rynki pracy. Rząd również dostrzega ten problem braku fachowców na naszym rynku pracy. Dostrzega ten problem głównie ze względu na to, że coraz częściej mówi się o tym, że brakuje fachowców do budowy dróg i autostrad.
EWA PLISIECKA: A czy taka rotacja pracowników to jest dobra, zdrowa sytuacja dla rynku, dla gospodarki? To, że pewna fala odpływa na Zachód, a pewna fala powinna przypłynąć ze Wschodu?
ADAM AMBROZIK: Oczywiście, że tak. Każda zmiana jest stałym elementem rynku, tak można powiedzieć. Mobilność pracowników to bardzo dobra cecha, bo są oni w stanie się przemieszczać tam, gdzie jest akurat praca. Są w stanie podróżować za pracą, co oznacza, że jeśli kiedyś stworzymy w Polsce warunki do tego, aby młodzi ludzie mogli się realizować, mogli zarabiać odpowiednie pieniądze to ci ludzie wrócą. Wrócą bogatsi o doświadczenia, tutaj będą mogli to doświadczenie spożytkować i rozwijać naszą gospodarkę.
EWA PLISIECKA: Mówiło się w swoim czasie o tym, że jest szansa przyjęcia do Polski pracowników z Chin.
ADAM AMBROZIK: Każdy pomysł, który idzie w kierunku liberalizacji rynku pracy, jest pomysłem dobrym. Tylko pytanie, jak jest realna możliwość wykonania pomysłu, przyciągnięcia pracowników z Chin? Ja oceniam, że ta realność jest niewielka ze względu na to, że odległość nas dzieląca jest znaczna i koszt przyjazdu takiego pracownika jest po prostu bardzo wysoki. Czas potrzebny na odpracowanie kosztu przyjazdu byłby na tyle długi, że taki przyjazd mógłby być po prostu nieopłacalny.
EWA PLISIECKA: Powiedział pan, że każdy pomysł jest dobry. Może w takim razie powinniśmy się też skupić na pracownikach z Rumunii i z Bułgarii, zachęcić ich do przyjazdu do Polski?
ADAM AMBROZIK: Tak, przy czym tutaj również pojawia się ten problem czy to się da zrobić. Pracownicy z Bułgarii i z Rumunii mają taki sam dostęp do rynku pracy w Polsce, co w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Nie wszystkie kraje się otworzyły na te państwa, ale większość, stąd też myślę, że atrakcyjność naszego rynku pracy nie jest aż tak duża na dziś, żebyśmy byli w stanie konkurować o tych pracowników na równi z takimi krajami, jak Wielka Brytania, Irlandia, Niemcy czy Francja.
EWA PLISIECKA: Wracamy więc do początku naszej rozmowy. Po prostu polski rynek pracy jest atrakcyjny dla ludzi ze Wschodu?
ADAM AMBROZIK: Na dziś jest potrzeba dużo pracowników, szczególnie w budownictwie, w budowie dróg itd. I na dziś jedyna realną szansą żeby ściągnąć pracowników, to jest rynek pracy wschodni. Nie ma co liczyć, że uda się przyciągnąć pracowników z Bułgarii, z Rumunii czy też z Chin, bo to w krótkim czasie się po prostu nie uda. W krótkim czasie uda się nam ściągnąć pracowników ze Wschodu i trzeba po te rozwiązania sięgać, bo czasu mamy naprawdę niewiele. Bo pracowników potrzeba na już. Zbliża się sezon w rolnictwie, zbliża się sezon w turystyce i tych potrzeb będzie coraz więcej.
EWA PLISIECKA: A jak państwo oceniacie, kiedy to zachłyśnięcie się możliwością pracy na Zachodzie, zachłyśnięcie się Polaków, którzy tam wyjechali jakby minie, przystopuje, kiedy przestaną wyjeżdżać pracownicy sezonowi, kiedy przestaną wyjeżdżać pracownicy niewykwalifikowani, kiedy wreszcie będzie można bez kłopotu z Polaków skompletować załogi do budowy tych wspomnianych już przez nas dróg czy autostrad?
ADAM AMBROZIK: To nie jest żadne zachłyśnięcie. Nasi pracownicy wcale się nie zachłysnęli Zachodem, tylko po prostu policzyli to dokładnie. Policzyli, że im bardziej się opłaca pracować na Zachodzie niż w Polsce. Odwrócenie tego zjawiska nastąpi wtedy, kiedy nasze wynagrodzenia będą na tyle atrakcyjne, że w tym ogólnym rozrachunku będzie się bardziej opłacało pozostać niż wjechać. Ale proszę pamiętać, że nie tylko na to będą miały wpływ bezpośrednio wynagrodzenia. Rozważając możliwość wyjazdu do pracy za granicą trzeba wziąć pod uwagę także wiele innych czynników, jak na przykład rodzina, która tutaj pozostaje, jak na przykład koszty utrzymania, które są za granicą wyższe itd., itd. Stąd też wcale nie oznacza to, że musimy podnieść nasze wynagrodzenia pięcio- czy sześciokrotnie żeby Polacy wrócili. Może się okazać, że wystarczy wzrost o 30, 40 o 50 proc. i w tym ogólnym rozrachunku może się okazać, że bardziej będzie się opłacało pracować w Polsce niż za granicą.
EWA PLISIECKA: Naszym gościem był pan Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich.