• Jacek Kucharczyk, wicedyrektor Instytutu Spraw Publicznych
  • Audio2.67 MB
  • 27.03.2007

Rozmawiali Jolanta Miszkurka i Michał Strzałkowski.

 

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Na szczycie Unii Europejskiej w Berlinie mówiono o dwóch sprawach. Chodziło o uczczenie 50 rocznicy Traktatów Rzymskich i uświadomienie wszystkim krajom Unii, że nadszedł czas decyzji w sprawie unijnej konstytucji. Czy uchwalona w Berlinie Deklaracja Berlińska to krok w kierunku europejskiej konstytucji?

JACEK KUCHARCZYK wicedyrektor Instytutu Spraw Publicznych: Wydaje mi się, że tak. Być może niektórzy oczekiwali, że to będzie większy krok, czy też, że ta potrzeba uchwalenia konstytucji będzie silniej zaakcentowana w tej deklaracji. Przyjęto tekst taki, na który zgodziły się wszystkie 27 krajów członkowskich. Odniesienia do konstytucji wprawdzie w deklaracji nie ma bezpośredniego, natomiast jest stwierdzenie, że potrzebne są dalsze reformy instytucjonalne i - co być może najważniejsze - wskazany jest termin w jakim te reformy powinny być osiągnięte. To mi się wydaje najważniejszym znakiem, że Unia na serio zabiera się do ponownej próby wprowadzenia reform takich, jakie zostały zapisane w traktacie konstytucyjnym.

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Pani kanclerz Niemiec Angela Merkel przyjęła rok 2009, jako ten, w którym powinna zostać przyjęta konstytucja europejska. Czy pana zdaniem to termin realny i dlaczego tworzenie tej konstytucji jest tak trudne?

JACEK KUCHARCZYK: Zacznijmy od drugiego pytania. Tworzenie konstytucji jest oczywiście trudne dlatego, że Europa nie licz już tak jak 50 lat temu sześciu krajów założycielskich, tylko liczy krajów 27, a każdy z tych krajów ma swoje interesy, swoje poglądy, swoje obawy. A konstytucja musi być ratyfikowana przez wszystkich członków Unii, czyli aż 27 krajów. Dlatego uzgodnienie wspólnego tekstu traktatu będzie o wiele trudniejsze niż uzgodnienie tekstu tej Deklaracji Berlińskiej. Moim zdaniem nie należy się za bardzo dziwić, że wymaga to czasu, wymaga to dużych wysiłków, ale przede wszystkim wymaga to woli osiągnięcia kompromisu ze strony wszystkich 27 krajów. Bo jeżeli każde państwo będzie ciągnęło we własna stronę, to niczego nie osiągniemy i Unia pozostanie w stanie paraliżu. A wtedy nikt nie zyska na takim paraliżu, a wszyscy stracą.

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: A co z terminem ewentualnego uchwalenia  konstytucji europejskiej. Czy rok 2009 to pana zdaniem realny termin?

JACEK KUCHARCZYK: Moim zdaniem konieczne jest wyznaczenie niezbyt odległego terminu i rok 2009 wydaje się dobrym terminem, bo tak naprawdę tego rodzaju deklaracje działają na odwrót. To znaczy, oczywiście data może być nierealna, ale tak naprawdę jeżeli się nie postawi konkretnej daty to nigdy nie zmobilizuje się woli politycznej państw członkowskich. Z tego punktu widzenia spór o to, czy ma to być rok 2009 czy 2011 jest tak naprawdę pewnego rodzaju deklaracją dobrej woli albo braku dobrej woli. Ci, którzy deklarują rok 2009 pokazują, że oni będą robili wysiłki na rzecz tego, żeby Europa przezwyciężyła ten kryzys. Ci, którzy deklarują, że ten rok 2009 to za wcześnie, tak naprawdę mówią tylko tyle, że nam się ta konstytucja nie podoba i właściwie tutaj nie będziemy specjalnie konstruktywnie podchodzić do tych prac nad przyszłym kształtem instytucji europejskich. Tak więc zgoda na tą datę w deklaracji to jest taki pozytywny sygnał wysłany obywatelom Unii Europejskiej. A czy to jest realistyczna data to będzie zależało właśnie od tego na ile rządy poszczególnych krajów będą chciały się przyłożyć się do tego wspólnego dzieła.

POLSKIE RADIO DLA ZAGRANICY: Prezydent Polski Lech Kaczyński powiedział podczas szczytu w Berlinie o polskich zastrzeżeniach co do przyszłej konstytucji europejskiej i to właśnie prezydent Polski również znalazł się w grupie tych przywódców, którzy mówią o tym raczej późniejszym terminie przyjęcia europejskiej konstytucji. Co budzi największe zastrzeżenia Polski?

JACEK KUCHARCZYK: Z tego, co rozumiem, to prezydent ma za złe deklaracji to, że nie wspomniała o kwestii wartości – nazwijmy to w skrócie wartości chrześcijańskich - na co jak wiadomo nie zgadzają się inni partnerzy. Oczywiście problemów Polski z projektem konstytucyjnym jest więcej, takim fundamentalnym zupełnie problemem wciąż wydaje się sprawa podziału głosów w najbardziej decyzyjnej instytucji unijnej, czyli w Radzie Europejskiej. Stąd też tych zastrzeżeń jest kilka. Natomiast moim zdaniem dużą niezręcznością jest podpisywanie tekstu deklaracji, która mówi o roku 2009 i za chwilę deklarowanie, że ten rok jest nierealistyczny. Bo jeżeli on rzeczywiście jest nie realistyczny to nie wiadomo po co polski podpis znalazł się pod tą deklaracją. Deklaracja była wyrazem pewnej woli politycznej i mi się zdaje, że powinniśmy starać się żeby tej woli w żadnym z państw członkowskich nie zabrakło, a szczególnie w państwie takim jak Polska, które ogromnie korzysta na integracji europejskiej. I w związku z tym nie powinno stawiać się w roli hamulca.