W drugiej połowie sierpnia Piotr Marecki, szef krakowskiego Ha!Artu, uznany ostatnio przez "Przekrój" za jedną z szarych eminencji życia społeczno-polityczego, odezwał się do mnie i zapowiedział wielkie wydarzenie literackie. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że chodzi mu o książkę, dzięki której wszyscy mamy teraz okazję dowiedzieć się, że przed II wojną światową mieszkał w Krakowie chłopiec-geniusz. Uzdolniony plastycznie i pięknie władający piórem. Do dziś zapewne nie poznalibyśmy jego talentu, gdyby nie zbieg okoliczności. Dla polskiej kultury - po latach - niezwykle szczęśliwy.
Cudowny chłopiec nazywał się
Ryszard Apte, pochodził z żydowskiej rodziny, jego ojciec był szanowanym krakowskim mecenasem.
"Nie mają kłopotów z pieniędzmi. Wynajmują mieszkanie w czteropiętrowej kamienicy przy ulicy świętego Sebastiana. W reprezentacyjnym budynku na rogu Brackiej i Gołębiej Apte senior prowadzi kancelarię. (...) To drugie mieszkanie trzyosobowej rodziny - Ryszard jest bowiem jedynakiem. (...) Od dziecka rozmowny i rezolutny, uczy się świetnie (...) w wieku trzynastu lat potrafi grać na kilku instrumentach, deklamuje poezję po polsku, hebrajsku i niemiecku. (...) Pisze też własne wiersze i opowiadania, wzorowane nieco naiwnie na rosyjskich romantykach, krótkie historie o nocnych przygodach wilków, o opuszczonych domach (...). W soboty i niedziele Ryszard daje brawurowe koncerty fortepianowe, które słychać w całej kamienicy, a kiedy gosposia otworzy drzwi na balkon, także w sąsiednich domach." (1) Pięknie też Rysio rysował, mogli się o tym przekonać między innymi czytelnicy "Okienka", żydowskiej gazety ukazującej się w Krakowie.
Ile osób kiedykolwiek, już po II wojnie światowej, słyszało o Aptem? Kto pamiętał, że w międzywojniu takie utalentowane dziecko dorastało w Krakowie? Dla mnie cała ta opowieść jest wielkim odkryciem. Poznałem ją dzięki książce reporterów "Gazety Wyborczej",
Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego,
"Apte. Niedokończona opowieść". Obaj, znani dziennikarze śledczy, natrafili na tę historię w roku 2009. Niedługo wcześniej pan Gerard, mechanik, zatrudniony w jednym z krakowskich klubów, przedstawił swojemu szefowi rysunki.
"Leżały u nas na strychu od czasów wojny - oświadczył. - Po Żydach." (2) To były nikomu nieznane prace Aptego. Ruszyło śledztwo, w chwili jego rozpoczęcia Głuchowski i Kowalski znali jedynie nazwisko autora tych szkiców, widniało na okładce zeszytu. Musieli ustalić, kim był, skąd pochodził, co się z nim stało? Poznanie prawdy, okrutnej i smutnej, zajęło im kilka miesięcy. Że rodzina zdolnego Rysia po wybuchu II wojny światowej musiała uchodzić z Krakowa. Że we Lwowie zetknęła się z nędzą. Że wybawieniem wydawało się dla niej getto w Wieliczce, gdzie miejscowy Judenrat dość długo umiejętnie współżył z Niemcami, odraczając wydanie wyroku... Że Ryszard Apte, nim opuścił Wieliczkę na zawsze, przekazał zeszyt. Że podobno napisał powieść. Że zginął w obozie w Stalowej Woli.
"Ryszard był Żydem, prawdopodobnie homoseksualistą, a do tego entuzjastą 'sztuki zdegenerowanej'. Nie miał prawa przeżyć." (3)Jest jeszcze ten zeszyt. Cudem ocalony, zachowany w polskim domu, ten
"po Żydach". Na jego podstawie dostajemy, poza książką reporterów, także
książkę Aptego! To rysunki, wydane w formie zbliżonej do pocztówek. Jest ich piętnaście, w pierwotnym opisie, z lat trzydziestych dwudziestego wieku, miało ich być dwadzieścia jeden. Te opublikowane stanowią cykl
"Niepokój" i tak właśnie zatytułowane jest całe wydawnictwo w zielonej teczce. Te rysunki to wstrząsająca opowieść o Zagładzie, tworzona "na świeżo", w jej bezpośredniej bliskości. Kiedy przeglądałem je po raz pierwszy, czułem ciarki. Jednym z ich bohaterów jest święty Sebastian (prawdziwa obsesja Aptego), artysta pokazuje jego młodość, wizytę przed komisją wojskową, męczeńską śmierć. Zwłaszcza ten ostatni szkic poraża, w tle widać coś na kształt bombardowanego miasta... Od prac Aptego ciężko się uwolnić, hipnotyzują, proszę chociażby dokładniej przyjrzeć się "Strachowi przed nocą", który stał się ilustracją opowieści Głuchowskiego i Kowalskiego.
Po przeczytaniu historii życia Aptego, po zapoznaniu się z zawartością "Niepokoju", odczuwałem - przyznam - wściekłość. Potem, wraz ze znajomymi (a działo się to w połowie września w Krakowie), długo rozmawialiśmy o zabitym w obozie koncentracyjnym młodym geniuszu. Najczęściej powtarzającym się pytaniem było to: ilu jeszcze takich wielkich straciliśmy? Czy kiedykolwiek będziemy mieli szansę i szczęście czegokolwiek się o nich dowiedzieć? Choćby tego, że byli..?
O Aptem, gdy chodził jeszcze do szkoły i był w niej najlepszym z najlepszych, jeden z kolegów napisał wiersz, sparafrazował modną wówczas poetkę, Zuzannę Ginczankę:
"Siedzi smutny Tuwim Julek,
On już dzisiaj zwykły Srulek,
On już dzisiaj - zwykły Żyd,
Bowiem... ale o tym cyt...
Dzisiaj
Rysiek lepsze wiersze pisze..." (4)Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski, "Apte. Niedokończona powieść", Korporacja Ha!Art 2010
Ryszard Apte, "Niepokój", Korporacja Ha!Art 2010
(1) -
(4) - wszystkie cytaty pochodzą z książki Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Polskie Radio S.A. nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Komentarze zawierające wulgaryzmy (art. 3 Ustawy o języku polskim z dnia 7 października 1999r.), będą usuwane.