Chusty padały w błoto


"Trudno być Czeczenem. Jeśli jesteś Czeczenem – powinieneś nakarmić i przygarnąć wroga, który zapukał do twoich drzwi jako gość, powinieneś bez namysłu umrzeć, broniąc honoru dziewczyny, powinieneś zabić człowieka, którego ściga zemsta twojego rodu, wbijając mu kindżał prosto w pierś, bo nie wolno ci strzelać nikomu w plecy, powinieneś oddać ostatni kawałek chleba przyjacielowi, powinieneś zatrzymać samochód i wysiąść, żeby przywitać przechodzącego obok starca, nigdy nie wolno ci uciec, nawet gdy wrogów jest tysiąc i nie masz najmniejszych szans na zwycięstwo – ty mimo wszystko musisz stanąć do walki. I cokolwiek by się działo, nie wolno ci  płakać. Niech odchodzą ukochane kobiety, niech w nędzę popada twój dom, niech na twoich rękach broczą krwią przyjaciele – nie możesz płakać, jeśli jesteś Czeczenem, jeśli jesteś mężczyzną. Tylko jeden raz, jedyny raz w życiu wolno ci zapłakać: kiedy umiera matka." (1)

To lektura poważna, a temat przygnębiający. Książka zmuszająca do tego, by czytać ją niespiesznie. Właśnie trafiła na półki w księgarniach rzecz napisana przez Germana Sadułajewa – i jeśli nazwisko autora każe Państwu automatycznie spojrzeć w kierunku Kaukazu, to mają Państwo rację. Zresztą już sam tytuł mówi wszystko – „Jestem Czeczenem”.

Sadułajew ma dziś 38 lat, urodził się z ojca Czeczena i matki Rosjanki, w Szali, niegdyś jednej z największych wsi na świecie, a następnie – jak sam pisze – jednym z małych miast na peryferiach, urodził się w czasach, gdy istniała jeszcze Czeczeńsko-Inguska Autonomiczna Republika Socjalistyczna. Szali opuścił i osiedlił się w Petersburgu, w Czeczenii zostali natomiast jego rodzice. Do domu rodzinnego przyjeżdżał rzadko i tęsknił. I także o tęsknocie jest ta książka.

"Zaczęła się wojna, prawdziwa, śmiertelnie powolna wojna. Od północy do Iczkerii wkroczyły nowe jednostki. Kobiety w  przygranicznych wsiach witały pierwsze czołgi i transportery kwiatami. Kwiaty padały w błoto, pod koła i ciężkie gąsienice. Rozpoczęły się bombardowania i pacyfikacje. Kobiety znów wychodziły na spotkanie wojskom i rzucały pod wozy bojowe swoje chusty. Według czeczeńskiego obyczaju, nawet jeśli naprzeciw siebie stają z obnażonymi kindżałami dwaj śmiertelni wrogowie, zakładnicy rodowej wendety – kobieta, rozpuściwszy włosy i rzuciwszy pomiędzy mężczyzn chustę, przerywa walkę. Ale kto słyszał o czeczeńskich obyczajach? Chusty padały w błoto, pod koła i ciężkie gąsienice.
Wtedy kobiety wróciły do domów. Z domów wyszły dzieci. Dwunastoletni chłopcy granatami wysadzali w powietrze czołgi i bojowe wozy piechoty, obrzucali je koktajlami Mołotowa. Pierwszy wóz w kolumnie, ostatni wóz w kolumnie. I już można ostrzeliwać z ukrycia cały pododdział. Siły federalne odpowiadały na zaciekły opór bombardowaniem dywanowym, artyleryjskimi, moździerzowymi i rakietowymi ostrzałami wiosek. Dom po domu obracał się w ruinę, grzebiąc pod sobą ludzi."
(2)

Ale przede wszystkim jest o… Czeczenii. O mitach, o ludziach, o tradycji, o zwyczajach i – co oczywiste – o wojnie. O wojnie, której Sadułajew osobiście nie doświadczył w stopniu takim, jak jego bliscy, przyjaciele, sąsiedzi. Ale o wojnie, która, co zrozumiałe, odcisnęła ogromne piętno także na jego psychice i całkowicie odmieniła jego życie. I oto dostajemy do ręki książkę, którą chwilami czyta się jak baśń – niektóre małe jej rozdziały mówią o korzeniach narodu, o praprzodkach, o tym, skąd i kiedy przybyli na Kaukaz. Kolejne to opowieść o błogim dzieciństwie małego bohatera (autora), o zabawach z kolegami, o pierwszych miłościach. Są piękne zdania o jaskółkach, o tym, jaką Czeczeni przywiązują wagę do tych ptaków, jak wiele znaczą w ich życiu. No ale przede wszystkim – jak mantra – powraca wojna. Książka pełna jest opowieści o tym, co wydarzyło się w Czeczenii – Iczkerii, jak chcą nazywać swoją republikę Czeczeni – od chwili wkroczenia wojsk rosyjskich. To nie tylko opowieść o nieludzkiej przemocy, o spuszczaniu bomb i o podrzynaniu gardeł katapultującym się lotnikom. To także historia o dumie, godności, poszanowaniu dla tradycji.

"Każdego roku przylatują kiedy indziej. Nie wiem, kto przekazuje im najdokładniejsze prognozy pogody, ale zawsze przylatują na dzień przed latem. Nikt nie podaje takich prognoz drzewom. Drzewa spieszą się kwitnąć i bywa, że spóźnione chłody strącają kwiaty na zmarzniętą ziemię. A jaskółki zawsze przylatują na czas. Wszyscy czekamy, wpatrujemy się w niebo i każdy chce je
zobaczyć jako pierwszy. Wreszcie pewnego dnia szczęśliwiec wbiega do domu, radosny, jakby wydarzył się cud: „Widziałem jaskółki, już przyleciały!”. To zawsze jest tak, jakbyśmy nie byli pewni, nigdy nie byli do końca pewni, że w ogóle przylecą. Przylatywały w zeszłym roku, w poprzednim, przylatywały trzy i cztery lata temu, ale być może w tym nie przylecą i co wtedy zrobimy, jak będziemy żyć – jeśli nie przylecą jaskółki?"
(3)

Są w „Jestem Czeczenem” fragmenty naprawdę piękne – jak opis kobiet, rzucających chusty pod gąsienice wkraczających do republiki czołgów. Jest opowieść o ukochanym psie, który uratował ojca przed śmiercią, gdy na podwórko spadła bomba. Są przejmujące opisy wizyty w szpitalu, gdzie – w jednej z przepełnionych sal – walczy o życie siostra autora. No i są też inne fragmenty – przejmujące i budzące lęk – te opowiadające o tym, jak w Rosji traktuje się Czeczenów (sprawa niezwykle aktualna po ostatnim zamachu na lotnisku w Moskwie) i co dzieje się z rosyjskimi żołnierzami, wysyłanymi na wojnę z partyzantami, którzy także często walczą metodami barbarzyńskimi.

Ktoś może zarzucić Sadułajewowi, że chwilami jest pretensjonalny – tak, chwilami jest. Że mógłby może nieco skrócić swoją opowieść – tak, mógłby. Ale nawet pamiętając o tych zastrzeżeniach, warto po „Jestem Czeczenem” sięgnąć. Po to by poznać, zrozumieć, niejednokrotnie współczuć. To pierwsza książka czeczeńskiego pisarza, jaką dane mi było przeczytać. Jest równie dobra i poruszająca, jak filmy dokumentalne o wojnie, które dano mi było oglądać.

I jeszcze jedna ważna informacja. Książkę przetłumaczył – wraz z żoną Katarzyną – wybitny znawca Kaukazu i autor znakomitego „Toastu za przodków – Wojciech Górecki.


German Sadułajew, "Jestem Czeczenem", Wydawnictwo Czarne 2011


(1), (2), (3) - wszystkie fragmenty pochodzą z opisywanej książki
Komentarze do artykułu (753)
komentarze od 661 - 665 z 753
  • 661 29.07.2014 18:54 I'm doing a phd in chemistry http://ccsolar.net/solar/ price of glucophage dispensed (e.g. Ampicillin Suspension, 5 ml. - 125 mg., 100 ml, is billed as
    Zoey
  • 662 30.07.2014 05:17 I'd like to order some foreign currency http://www.workforcepartnership.com/partners ibuprofen dosages Pharmacies wishing to appeal the results of a finalized audit may do so in writing to the
    Miguel
  • 663 30.07.2014 16:04 I read a lot http://greenfieldplantfarm.com/fundraisers/ generic lamisil syringe, IV sets, and support stockings ;
    Riley
  • 664 31.07.2014 02:51 I really like swimming http://www.matrizdesenho.com.br/pt/matriz lasix 5 mg  A prescription written by a nurse prescriber must be first dispensed not more than 4
    Victoria
  • 665 31.07.2014 13:43 Will I get paid for overtime? http://www.redededefesadedireitos.com.br/sobre-o-projeto/ lexapro vs paxil Reasonable Expectations of Students - (primary preceptor should share this document with
    eblanned
komentarze od 661 - 665 z 753
podpis:

mail:

komentarz:

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Polskie Radio S.A. nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Komentarze zawierające wulgaryzmy (art. 3 Ustawy o języku polskim z dnia 7 października 1999r.), będą usuwane.