Profesor

Nie żyje Józef Szczublewski. Profesor. Pisarz. Aktor. Muzealnik. Dokumentalista. Dziennikarz. Gawędziarz. „Znałem go, Horacy…”
 Od lat był nieobecny w tzw. bieżącym życiu teatralnym. Przez większość swego życia skupiony ma tym, co  w teatrze BYŁO, a nie na gorącej współczesności. Pisał grube, nabite faktami książki, unikał efekciarskich teorii dotyczących bohaterów swoich książek. Niczego nie dekonstruował .
 Nie podlizywał się też młodym, a jednak zostawił w pamięci swych wielu uczniów mocny ślad. Patrzył z dystansem na siebie ale również i nas – grupkę studentów, tzw. literatów i reżyserów, wśród których siedziało kilku istotnych dziś dla kultury artystów. Wykłady z profesorem Szczublewskim to były długie, zawikłane opowieści o losach Modrzejewskiej, której „Żywot” właśnie kończył pisać, także liczne odwołania do teatru i losu Osterwy – właśnie niedawno wydany (bo tak mniej więcej rok przed moim przyjściem do PWST) „Żywot Osterwy” był wtedy przebojem księgarskim .
 Zwracał uwagę na mało istotne szczegóły, które uprawdopodobniały życie teatralne w dawnych epokach. Pokazywał  abstrakcyjną wtedy - w połowie lat 70. - rzeczywistość teatru w systemie rynkowym – na przykładzie peregrynacji Modrzejewskiej po Ameryce . I nieoczekiwanie w te wielkie wątki włączał np. własne opinie o obejrzanych spektaklach. Pojawiała się też postać, o której mówił „Szczublewski”. „Szczublewski” -  aktor na scenie Dramatycznego, „Szczublewski”  - młody  dziennikarz rozmawiający z Solskim, „Szczublewski”  - muzealnik walczący o jakiś eksponat do Muzeum Teatralnego.
Teatr traktował trochę jak zadanie życiowe, ba – rodzinne. I on mnie chyba nauczył tego, że to tylko w teatralnej budzie CZASAMI świetnie sprawdzają się i tzw. nepotyzm i z nagła podejmowane mało demokratyczne rozwiązania, i ośli upór , i dziadek, któremu zdarzają się nagłe odjazdy… Jak to w dużej rodzinie.
 Miał sporo dystansu do teoretyków, zimnych analityków, traktujących teatr jako problem badawczy, zadanie tzw. naukowe. Teatr to poetyckie marzenie,  egzemplarz pokreślony, scena, próba,  histeria przedpremierowa, afera z kochanką, brak pieniędzy i nagłe złoto sukcesu. „Jeżeli będziecie mocno emocjonalnie związani z teatrem, to zawsze znajdziecie w nim jakieś miejsce dla siebie „ – tak mniej więcej mówił.
 Gdzieś pod koniec kursu zaprosił naszą niewielką grupkę do Muzeum, gdzie przy dyrektorskim biurku poczęstował kieliszkiem brandy. Kieliszki postawił na mankietach z sukni Modrzejewskiej (kostium był akurat w renowacji). „Zapamiętajcie Szczubla…”
podpis:

mail:

komentarz:

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Polskie Radio S.A. nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Komentarze zawierające wulgaryzmy (art. 3 Ustawy o języku polskim z dnia 7 października 1999r.), będą usuwane.