Stoimy w Centrum Pamięci. Kigali, nieco ponad milion mieszkańców. Stolica Rwandy, małego afrykańskiego państwa, które w folderach promocyjnych reklamuje się hasłem: "Ziemia tysiąca wzgórz i miliona uśmiechów". Tak więc jesteśmy w tym Centrum Pamięci. Ze ścian, ze zdjęć spoglądają na nas uśmiechnięci ludzie, radośni, złapani w najróżniejszych sytuacjach. Jeśli znamy choć trochę historię tego miejsca, musimy wiedzieć, że te wszystkie fotografie powstały przed kwietniem 1994 roku. Jeśli niczego się nie domyślamy, podpowiedzą nam opisy. Na przykład taki:
"Dwanaście lat. Krótka fryzura, szeroki uśmiech. Lubiła pływać, jeść jajka, chipsy i pić fantę tropical. Ścięta."
To pierwsze strony pierwszego rozdziału najnowszej książki znakomitego polskiego reportera
Wojciecha Tochmana "Dzisiaj narysujemy śmierć". Wydanej z Trójkowym Znakiem Jakości. Napisanej po mistrzowsku. Przejmującej, poruszającej. Czytanej przez łzy, z zaciśniętymi pięściami, odkładanej na chwilę, by złapać oddech, by nie zwariować od nadmiaru opisanej w niej tragedii.
Tochman zdążył nas już przyzwyczaić do tego, że w swoich tekstach porusza tematy najtrudniejsze. Do niedawna wydawało mi się zresztą, że jego wstrząsająca opowieść o Bośni ("Jakbyś kamień jadła") to najsmutniejsza książka, jaką przeczytałem w życiu. Teraz, po lekturze "Dzisiaj narysujemy śmierć", wiem, że się myliłem.
Co robili Państwo w kwietniu 1994 roku? Ja kończyłem właśnie (beztrosko) pierwszą klasę liceum i "kosztowałem" dorosłego, jak mi się wówczas wydawało, życia. Tymczasem w małej Rwandzie, w sercu Afryki, ktoś zestrzelił prezydencki samolot i był to początek tragedii, która trwała wiele dni, tragedii, która miała doprowadzić do tego, by jedno plemię (Hutu) wycięło (dosłownie) w pień drugie plemię (Tutsi). Żeby nie było wątpliwości - wycięło lekkimi (gdy idzie o wagę) maczetami, sprowadzonymi z Chin. Do dziś nikt nie wie, czy było ich nieco ponad pięćset tysięcy czy też nieco ponad pięćset tysięcy kilogramów.
Tak więc Tochman zabiera nas do wspomnianego już Centrum Pamięci w Kigali, opisuje zdjęcia ściętych małych dzieci, ściętych na
ramionach rodziców, ludzi spalonych żywcem. A potem przedstawia nam
jednego z tych, który cudem przeżył, choć zginęła prawie cała jego rodzina. I,
wraz z nim, z Leonardem, zabiera nas w podróż po kraju, gdzie wszędzie, wszyscy,
w każdym spojrzeniu zapisaną mają pamięć o rzezi. Tochman spotyka ofiary i
katów, opisuje to jak dziś muszą współegzystować. Opisuje paradoksy Rwandy, to
jak obrońcy nagle stali się oprawcami i nie są w stanie dowieść własnej
niewinności. Opisuje muzea zbrodni, solidarność dzieci, które widziały śmierć
rodziców, a teraz muszą nauczyć się żyć w sztucznie przez siebie stworzonych
rodzinach, gdzie ktoś – najczęściej rówieśnik – musi przejąć rolę ojca i matki.
Ale zderza nas także z hipokryzją lokalnych władz, a także –
co boli wyjątkowo – pyta o rolę, jaką w czasie, gdy ludzie zabijali bliźnich
maczetami, odegrali katoliccy księża, także polscy. Drąży, pyta, stara się nie
oskarżać, ale i taką postawą niejednokrotnie wprowadza czytelnika w stan
wielkiego zdenerwowania...
"Dzisiaj narysujemy śmierć" to mądrze napisana piękna (czy wypada użyć tego słowa?) książka o próbie zmierzenia się z
odpowiedzią na pytania o powody, dla których sąsiad podniósł rękę na sąsiada,
bo uznał go za karalucha... .
Wojciech Tochman, "Dzisiaj narysujemy śmierć", Wydawnictwo Czarne 2010
Inne książki Tochmana, które warto znać, to między innymi:
Wojciech Tochman, "Bóg zapłać", Wydawnictwo Czarne 2010
Wojciech Tochman, "Jakbyś kamień jadła", Wydawnictwo Czarne 2008 (wydanie III)
Wojciech Tochman, "Wściekły pies", ZNAK 2007
Wojciech Tochman, "Córeńka", ZNAK 2005 (książka o poszukiwaniach Beaty Pawlak)
PS Już dziś zapraszam na spotkanie
w "Klubie Trójki".
Tochman będzie gościem Jerzego Sosnowskiego we czwartek, 16 grudnia, o 21:05.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Polskie Radio S.A. nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Komentarze zawierające wulgaryzmy (art. 3 Ustawy o języku polskim z dnia 7 października 1999r.), będą usuwane.