• Społeczeństwo obywatelskie a wybory samorządowe
  • 28.09.2006
RADIO POLONIA: W Warszawie odbyła się konferencja pt. „Trzeci sektor – społeczeństwo obywatelskie, polityka państwa”. Konferencję zorganizował Instytut Spraw Publicznych. Na ile więc jesteśmy społeczeństwem obywatelskim?

STEFAN BRATKOWSKI publicysta: To jest dosyć długi proces. Niektóre narody uczyły się tego wręcz setki lat. Jeśli chodzi o nas, zachowaliśmy się parę razy, w najtrudniejszych momentach, jak obywatele. Ale z kolei najtrudniejszym egzaminem jest zawsze codzienność, znacznie trudniejszym od tych najtrudniejszych momentów. Zobaczymy więc...
Robimy jednak wrażenie społeczeństwa zainteresowanego - swoim krajem w każdym razie, bo państwem już nie. Niestety, po tych wszystkich wyczynach polityków przestaliśmy się utożsamiać z państwem. Innymi słowy zobaczymy w wyborach samorządowych, na ile nasi rodacy będą mieli poczucie odpowiedzialności - przynajmniej za swoją własną społeczność. To niby nie jest aż takie trudne, tyle tylko, że do życia publicznego i społeczności lokalnej pchają się politycy. Ja byłem zawsze przeciwko temu, zresztą największe autorytety życia publicznego, najwięksi prawnicy także byli przeciwko wprowadzaniu polityki do życia społeczności lokalnej. Innymi słowy będzie to także egzamin dosyć skomplikowany, bo w poprzednich wyborach w 87 proc. wygrali wójtowie, burmistrzowie i prezydenci bezpartyjni. Bardzo jestem ciekaw, jak będzie tym razem.

RADIO POLONIA: Wybory samorządowe przed nami, kto więc, pana zdaniem, do tych wyborów pójdzie na pewno? Kto pójdzie zagłosować, komu nie będzie szkoda poświęcić wolnego czasu, kto zdecyduje się na taki krok?

STEFAN BRATKOWSKI: Myślę, że pójdzie jednak świat, który tradycyjnie nazwało się inteligencją. To znaczy nauczyciele, pracownicy, urzędnicy, lekarze. Bo od tych samorządów dużo będzie dla nich samych i dla ich życia zależało. Bardzo ciekawe, jak się zachowa młodzież. Mam nadzieję, że zrozumie, jak bardzo los społeczności lokalnych będzie zależał w przyszłości od niej.
Wieś pójdzie na pewno i to niezależnie od jakiejkolwiek partii, bo wieś ma stosunkowo największą tradycję uczestnictwa. To zabawne, bo wieś nie jest dobrze reprezentowana w życiu parlamentarny. Są to albo bardzo ospałe partie, jak PSL, albo dosyć dwuznaczne, jak Samoobrona. Niemniej PSL jest znacznie mocniejszy w społecznościach lokalnych niż w parlamencie. Być może to da mu zresztą oparcie także w przyszłych wyborach sejmowych. I jedna zasadnicza sprawa: u nas utożsamia się samorząd lokalny, prawdziwy samorząd, z demokracją przedstawicielską, która jest możliwa na szczeblach wyżej. Nie można nazywać samorządem władz, wybieranych bezpośrednio na terenie województwa. To nie jest żaden samorząd, to jest po prostu demokracja przedstawicielska, która oczywiście też powinna być przyzwoita. Ale ta pomyłka jest dosyć znamienna - to jest po prostu kolejna deformacja z tych różnych deformacji, które u nas się zdarzają. Mianowanie demokracji przedstawicielskim samorządem ma ją uszlachetnić, ale jej nie potrzeba uszlachetnienia, ją po prostu trzeba przyzwoicie robić. I oczywiście w demokracji przedstawicielskiej rola partii może być duża.

RADIO POLONIA: Czyli z tego co pan mówi wynika, że samorządy mają się lepiej w małych miejscowościach i na wsiach, niż w dużych ośrodkach miejskich?

SRTEFAN BRATKOWSKI: Zdecydowanie tak. Dlatego, bo w wielkich ośrodkach miejskich praktycznie możliwa jest tylko demokracja przedstawicielska. A niestety nie ma samorządów poniżej wielkiego miasta. Te gminy, w rodzaju gmin warszawskich, to nie są żadne samorządy, ale organizacje demokracji przedstawicielskiej. Trudno wyobrazić sobie, że 300 tys. ludzi tworzy samorząd. Samorząd może funkcjonować w skali kilkunastu tysięcy do 30 tys. ludzi, którzy się znają, którzy się spotykają, którzy korzystają z tych samych sieci handlowych, z tych samych sklepów, których dzieci chodzą do tych samych szkół. To jest po prostu podstawa realna samorządu, tak jak to zresztą było od 2 tys. lat, poczynając od pierwszej religijnej parafii chrześcijańskiej. Organizacja, która jednocześnie była pewną formą samopomocy społecznej - to jest samorząd. Natomiast w miastach, gdzie jest rzeczywiście kwestia demokracji przedstawicielskiej, to jest wielki problem polityczny, ponieważ już przed wojną wybory w takich demokracjach przedstawicielskich były zawsze przepychanką polityków, którzy potem obsadzali znajomych na urzędach czy we władzach monopoli miejskich, takich jak wodociągi, gaz, elektrownie itd., itd. (ep)