-
Odcinek nr 2598
Data emisji 02.12.2006
pobierz »
Autor: Dzennet Poltorzycka
Zachecona do zwierzen Justyna opowiada ojcu o swoich sercowych problemach. Jak sie okazuje, decyzja Doroty dotyczaca mieszkania po cioci Karolinie powaznie odbila sie na relacjach Justyny ze swoim chlopakiem. Romek nie dosc, ze wyprowadzil sie z zajmowanego dotad lokum, to w dodatku praktycznie przestal sie do Justyny odzywac. Dziewczyna liczy, ze moze dzisiejsze wydzialowe andrzejki, na które Romek obiecal sie wybrac wraz z nia beda dobra okazja do szczerej rozmowy. Impreza ta jest zreszta powodem przegladu jej garderoby w celu znalezienia odpowiedniego stroju. Bluzka, jaka zaklada jest jednak zdaniem Gienka zbyt kusa, a dekolt zbyt duzy. Jego krytyka zostaje przerwana przez Wisie, która odwoluje Matysiaka do telefonu. Ona równiez nie jest zachwycona ubiorem Justyny, a slyszac o przygotowaniach do zabawy przypomina o zblizajacym sie adwencie. Jej slowa nie znajduja jednak zadnego zrozumienia u mlodej dziewczyny, która stanowczo oswiadcza, ze nie zamierza sie z tego powodu umartwiac. Urazona Matysiakowa wychodzi do pokoju obok, gdzie Gienek konczy wlasnie swoja telefoniczna rozmowe. Jak juz po chwili relacjonuje, dzwonil kolega Gienka z jego zakladu pracy, który przekazal mu wezwanie do szefostwa na rozmowe. Matysiak jest pelen zlych przeczuc. Uwaza bowiem, ze w jego sytuacji raczej musi sie liczyc z degradacja niz z awansem. Przysluchujaca sie Dorota stara sie za wszelka cene pocieszyc meza. Przy okazji zwierza mu sie ze swojej malej radosci, która spotkala ja kilka dni temu. Jak wyjasnia, dostala od swojej dobrej znajomej propozycje pracy na pól etatu. Mialaby to byc praca w charakterze pedagoga w policealnej szkole pracowników sluzb spolecznych. Dorota jest zachwycona ta perspektywa i swoja przyszlosc widzi w samych jasnych barwach. Tego hurraoptymizmu nie podziela jej malzonek, który ma watpliwosci co do tego, czy warto rezygnowac z posady dyrektorskiej dla jakiegos nowego niepewnego wyzwania. Matysiakowa kategorycznie oswiadcza, ze nie bierze pod uwage mozliwosci pozostania w jej dawnej szkole. Przeciez raz odwolana musialaby teraz na normalnych zasadach stawac do konkursu na to stanowisko, a na to naprawde nie ma ochoty. Dzwonek do drzwi zapowiada gosci – to Lusia i Piotrek, którzy wpadli w odwiedziny do rekonwalescenta. Sa w zasadzie tylko przejazdem, gdyz Lusia jest umówiona na popoludnie u znajomej pani fotograf, która ma zrobic jej profesjonalna sesje fotograficzna. Nie udaje sie wiec Gienkowi namówic ich ani na dzisiejszy, ani na niedzielny obiad, trzeba bowiem wybrac sie przeciez na cmentarz do mamy Lusi – wszak za dwa dni przypadaja jej imieniny. Dziewczyna w ogóle uskarza sie na totalny brak czasu i codzienna monotonie. Praca w aptece, studia farmaceutyczne, domowa krzatanina – oto na czym uplywaja jej mlode lata. Do tego jest jeszcze dom rodzinny w Pultusku, z którym cos nalezaloby zrobic, bo w chwili obecnej staje sie coraz wiekszym ciezarem. Pogawedke zaklóca dzwoniacy telefon. To Romek, który zapowiada Justynie, zeby nie liczyla na jego towarzystwo podczas dzisiejszego wieczoru. Rozgoryczona dziewczyna postanawia wiec zatelefonowac do Janka Bocianowskiego, który na pewno chetnie spedzi z nia wieczór. Poniewaz chlopak ma wylaczona komórke, zaproszenie na wspólne andrzejki zostawia mu na poczcie glosowej. Chwile zamieszania wykorzystuje Lusia, która w kuchni – na osobnosci chce porozmawiac z Dorota. Jak twierdzi usilnie mysli o adopcji dziecka i w tym celu chcialaby uzyskac namiary do dawnej przyjaciólki Doroty – p. Ireny, która jest dyrektorem podkaliskiego domu dziecka. Niespodziewanie wpada do kuchni Piotrek. Nie ukrywa, ze podsluchiwal pod drzwiami i stanowczo oswiadcza, ze o zadnym przysposobieniu nie moze byc nawet mowy. On chce miec wlasne dziecko i zadne inne rozwiazanie nie moze wchodzic w gre.
-
Odcinek nr 2597
Data emisji 25.11.2006
pobierz »
Autor: Dzennet Poltorzycka
Sobotnie popoludnie Dorota postanawia wykorzystac na niezbedne porzadki domowe. Musi przede wszystkim uporzadkowac garderobe, gdyz na skutek jej dlugiej nieobecnosci w domu po szafie walaja sie jeszcze niepochowane na zime letnie ubrania. W zajeciu tym towarzyszy jej Justyna, która wyraznie próbuje porozmawiac z matka na jakis wazny dla niej temat. Dzwonek do drzwi oznacza jednak, ze jej wysilki nie maja w tej chwili szans na powodzenie. W progu staje dawna gospodyni tego domu – Elzbieta Szymucha, która przyszla w odwiedziny do chorego Gienka. Witajaca ja Dorota zachowuje sie nadzwyczaj poprawnie, a nawet odnosi sie do swojego goscia cieplo i z sympatia. Elzbieta jest z milo zaskoczona, ale takze z pewnoscia dosyc speszona tym nieoczekiwanym przyjeciem przez osobe, która od zawsze uwazala ja za swoja rywalke. W krótkim czasie miedzy kobietami rozwija sie mila pogawedka – czy to na temat niedawnych przejsc Matysiaka, czy tez o edukacyjnych planach ich córek. Wreszcie zachecona przez Dorote Elzbieta sama zaglada do pokoju Gienka. Ten nie kryje swojej radosci na widok kobiety, z która spedzil prawie 20 lat swojego zycia. Gdy oboje zostaja sam na sam Elzbieta wrecza Gienkowi plik fotografii, które znalazla niedawno u siebie w domu. Ogladajac zdjecia sprzed wielu lat (na których mozna zobaczyc Helene i Józefa Matysiaków, Klemensa Kolasinskiego czy Zosie Kotlarz) dawni malzonkowie na chwile oddaja sie wspomnieniom z czasów swoich mlodych lat. Wszystko to maja wciaz w zywej pamieci, choc minelo juz ponad 40 lat od kiedy Elzbieta jako mloda pielegniarka po raz pierwszy zawitala na Dobra. Przy okazji Gienek zwierza sie ze swoich planów powrotu na stale do Warszawy, a jego rozmówczyni stanowczo zapowiada, ze przy najblizszym spotkaniu koniecznie musi go gruntownie przebadac. Wychodzac Szymucha zegna sie nie tylko z Gienkiem, ale i z Dorota. W jej glosie daje sie wyczuc nute wdziecznosci za tak wyjatkowo cieple przyjecie jakiego tu doznala. Dorota nie jest sama, bo wlasnie wpadl do niej na chwile dozorca domu. Nie przyszedl jednak bezinteresownie i juz na wstepie prosi Matysiakowa o pozyczke. Jak tlumaczy pieniadze sa mu potrzebne na przekupienie meza Loli, który tylko wtedy zgodzi sie na rozwód. Dorota nie jest tym zachwycona, szczególnie ze pan Edward wciaz winny jest jej dwie ostatnie raty za malucha. W koncu jednak ulega i obiecuje pomoc, ale tylko pod warunkiem, ze pieniadze wreczy osobiscie dozorczyni. Rozmowa schodzi na temat niedawnego tragicznego wypadku w kopalni Halemba w Rudzie Slaskiej. Po wyjsciu goscia Matysiakowa postanawia zagladnac do pokoju meza. Ten jest wciaz jeszcze pod wrazeniem zachowania swojej zony wobec Elzbiety, za co czule jej dziekuje. Ta zadowolona z siebie pomaga mu ulozyc sie do snu, a sama wychodzi do pokoju Justyny, by w spokoju dokonczyc z nia przerwana wczesniej rozmowe. Prosba, jaka ma do niej córka zupelnie ja jednak zaskakuje. Okazuje sie bowiem, ze narzeczony Justyny chce sprowadzic do mieszkania po cioci Karolinie swojego ojca, który chwilowo ma klopoty mieszkaniowe. Dla Doroty jest to jednak nierealne. Uwaza, ze obecnie sama znajduje sie w trudnej kondycji finansowej i nie moze zgodzic sie na drugiego bezplatnego lokatora, w sytuacji gdy musi myslec o utrzymaniu wlasnej rodziny. Rozzalona Justyna nie chce juz dluzej ciagnac tego tematu, szczególnie ze wlasnie dzwoni Romek, któremu bedzie musiala zakomunikowac smutna decyzje matki. Wychodzac z pokoju córki Matysiakowa spotyka wracajaca z zakupów Wisie. Ta od razu bezblednie rozpoznaje jej fatalny nastrój i stara sie jakos pocieszyc. Co do mieszkania radzi miec na uwadze Ize Jedrzejczakowa, gdyz ta jak wiadomo rozglada sie wlasnie za wynajmem jakiegos lokum. Aby poprawic bratowej nastrój Wisia opowiada o swoich obserwacjach, jakie poczynila podczas zakupów w pobliskim markecie. Okazuje sie , ze kase w której placila rachunek obslugiwal nieslyszacy chlopak. Prace mógl dostac dzieki kampanii „Niepelnosprawni w zyciu, sprawni w pracy”. Kobiety sa zachwycone ta inicjatywa, która wreszcie stwarza takim ludziom szanse na normalne i samodzielne zycie. Nie ma jednak czasu na pogaduchy, gdyz trzeba sie zabrac za przygotowanie obiadu i pieczenie ciasta. Wszak to dzis imieniny Kasi Piekarskiej.
-
Odcinek nr 2596
Data emisji 18.11.2006
pobierz »
Autor: Dzennet Poltorzycka
Dzisiejszy dzien uplywa w rodzinie Matysiaków pod znakiem radosnego oczekiwania i goraczkowych przygotowan. To wlasnie dzis maja wrócic do Warszawy Dorota wraz Gienkiem, po których wyjechali juz na Dworzec Centralny Piotrek i Justyna. W domu zostala natomiast Wisia, która wraz z pomagajaca jej Lusia uwija sie jak w ukropie, by zdazyc z przygotowaniem uroczystego obiadu na czesc powracajacego rekonwalescenta. Kobiety koncza wlasnie przygotowywac pomidorówke, oczywiscie wedlug sprawdzonego sposobu Matysiakowej, jednoczesnie dogladajac sprzatajaca pokój dozorczynie Lole. Panie umilaja sobie wypelnianie swoich kuchennych obowiazków rozmowa o gustach kulinarnych. Wisia wspomina smaczna kuchnie swojej tesciowej - Heleny Matysiakowej, a takze niezapomniane zupy jej siostry - Rozalki Kotlarzowej (matki Zosi i Zygmunta), które stanowily prawdziwe dziela sztuki kulinarnej. Wreszcie, gdy zupa jest juz gotowa, kobiety przenosza sie do wysprzatanego juz pokoju, by nakryc do stolu. Czas bowiem nagli, gdyz jak informuje przez telefon Piotrek, pociag z Gienkami wjezdza wlasnie na dworzec. Przygotowania przerywa na chwile przyjscie nieoczekiwanego goscia. To Antoni Borkiewicz, który równiez postanowil przywitac dawno niewidzianego kuzyna. Na razie opowiada jednak o swoich klopotach z zamiana mieszkania, by wreszcie móc zamieszkac bez towarzystwa obmierzlej synowej. Jest tez zniesmaczony niespodziewanym spotkaniem, jakie dane mu bylo przezyc w drodze na Powisle. Natknal sie bowiem na pania Zuzanne, która napadla na Bogu ducha winnego Antka, glosno skarzac sie na jej wspólpracownika Marcina. Jest on, jak wiadomo, gejem, co dla samej Zuzanny stanowi problem nie do pokonania, z czym zreszta absolutnie sie nie kryje, glosno nazywajac go „dewiantem”. Lusia twardo staje po stronie Marcina, gdyz uwaza, ze jak kazdy czlowiek zasluguje on na akceptacje i szacunek. Liczy, ze moze udalo by sie znalezc dla niego jakies zajecie przy planowanym przedsiewzieciu Gienka i Stefana Raczki, co pozwolilo by go uchronic przed karygodnym zachowaniem jego watpliwej kolezanki. Rozmowa schodzi na tematy zwiazane z nowo wybranymi wladzami samorzadowymi. Tu zona Piotrka skarzy sie na nieudolnosc strazników miejskich, którzy nie dosc ze cala swoja aktywnosc skupiaja na sprawach o niskiej spolecznej szkodliwosci, to jeszcze w dodatku swoim aroganckim zachowaniem moga przyczyniac sie do demoralizacji mlodziezy. Rozmowe przerywa wejscie Danusi, która przyniosla wlasnie wino do obiadu oraz piekny bukiet kwiatów. Jak sie po chwili okazuje, kwiaty te przeslane zostaly przez uczniów Doroty, w celu powitania w Warszawie swojej pani profesor. Dzwiek nadjezdzajacego samochodu oznacza przyjazd Gienków do domu. Juz po chwili w mieszkaniu na górze zjawia sie Piotrek. Zapowiada jednak stanowczo, ze ojciec jest bardzo zmeczony podróza i o zadnych rodzinnych spotkaniach nie moze byc teraz mowy. Jedyne, czego Gienkowi w tej chwili potrzeba to wygodne lózko i odrobina swietego spokoju. Goscie sa zawiedzeni, a juz najbardziej sama Wisia. Czy to oznacza, ze wszystkie jej przygotowania maja sie teraz zmarnowac?
-
Odcinek nr 2596
Data emisji 11.11.2006
pobierz »
Autor: Dzennet Poltorzycka
Przypadajace wlasnie Swieto Niepodleglosci jest okazja do rozmowy Stacha z najmlodsza wnuczka na tematy patriotyczne. Pomagajac Krysi rozstrzygnac jej dzieciece problemy, Stach stara sie ja zapoznac z najnowsza historia Polski. Dzieli sie swoimi wspomnieniami z czasów okupacji oraz przytacza opowiesci zaslyszane niegdys od swojego ojca na temat przedwojennych obchodów swieta 11 listopada. Krysia ze Stachem wciaz jeszcze maja w uszach zaslyszany kilka godzin temu nowy hejnal Warszawy, który od tej pory ma byc odgrywany codziennie na trzy strony swiata z wiezy Zamku Królewskiego. Przy okazji córka Kasi zwierza sie dziadkowi ze swoich zmartwien. Dziewczynka czuje sie ostatnio bardzo osamotniona, niekochana, zyjaca w cieniu problemów swojej starszej siostry. Rozmowe przerywa wejscie Józia Grzelaka. Jest on zbulwersowany stanem flagi panstwowej, która wisi nad brama wejsciowa do kamienicy na Dobrej. Jej wyglad przypomina raczej brudna szmate niz symbol narodowy. Stach obiecuje udzielic stosownej reprymendy dozorcy domu – panu Edwardowi, który widocznie znów zaniedbuje swoje obowiazki. Józio wysuwa jednak krytyczne uwagi równiez pod adresem samego Matysiaka, wskazujac na zle umocowanie flagi zawieszonej w oknie Gienków. Gospodarz postanawia naprawic ten stan rzeczy, a w poszukiwaniu potrzebnych mu do tego narzedzi trafia do pokoju obok, w którym plotkuja wlasnie Wisia i Iza Jedrzejczakowa. Siostra Szymkowskiego zwierza sie ze swoich planów wynajecia jakiegos mieszkania w Warszawie. Doszla bowiem do wniosku, ze przeprowadzka do jej brata nie bylaby najlepszym pomyslem z uwagi na panoszaca sie tam nowa pania domu – Stelle. Tym samym próbuje wysondowac Wisie co do mozliwosci wynajmu mieszkania Doroty, które ta otrzymala jakis czas temu w spadku po cioci Karolinie. Niestety sprawa nie jest zbyt prosta, gdyz jeden z pokoi zajmuje tam Romek – chlopak Justyny. Matysiakowa obiecuje jednak wstawic sie w tej sprawie u Doroty. Kobiety rozmawiaja tez o aktualnej sytuacji uczuciowej Szymkowskiego, a zachecona Wisia streszcza swojemu gosciowi historie pojawienia sie na Dobrej nowej lokatorki – Stelli. Opowiada tez o losach bylej zony Tadeusza – Oli Szymkowskiej, z która Iza bardzo chcialaby nawiazac jakis kontakt. Wreszcie kobiety postanawiaja przeniesc sie do drugiego pokoju, gdzie czekaja juz na nie Józio i Stach. Matysiakowa opuszcza towarzystwo, by przygotowac gosciom maly poczestunek. W tym czasie Jedrzejczakowa zwierza sie mezczyznom ze swoich zamiarów powrotu do zawodu prawnika. Zdaje sobie sprawe, ze nie bedzie to takie latwe, gdyz w czasie jej dwudziestoletniej absencji stan prawny zmienil sie wielokrotnie, ale zaopatrzona w odpowiednia fachowa literature jest dobrej mysli. Wciaz jednak nie moze sie przyzwyczaic do nowych warunków w jakich zastala swoja Ojczyzne, trapiona obecnie przez spory, klótnie i polityczne awantury. Doskonale rozumie ja Grzelak, który zarzeka sie przed glosowaniem w zblizajacych sie wyborach. Jest zbyt zmeczony polityka wlodarzy stolicy, którzy nie sa w stanie sprawnie gospodarowac miastem i wciaz pozostaja bierni wobec najwazniejszych problemów jego mieszkanców. Nastrój rozgoryczenia lagodzi aromatyczna herbata i smakowicie wygladajace ciasto, które wjezdzaja na stól przyniesione wlasnie przez Wisie.
-
Odcinek nr 2594
Data emisji 04.11.2006
pobierz »
Autor: Dzennet Poltorzycka
Wolne sobotnie popoludnie staje sie dla Justyny doskonalym czasem do zrobienia generalnych porzadków w domu. Chce nalezycie przygotowac mieszkanie na zblizajacy sie powrót rodziców do Warszawy. Krzatanine przerywa dzwoniacy telefon. To Dorota, która pragnie poinformowac córke o malej zmianie planów. Wraz z Gienkiem doszla do wniosku, ze przedluza sobie pobyt we Frankfurcie, szczególnie, ze sluzy on rekonwalescencji meza. Rozmowa z matka szybko jednak musi sie skonczyc, gdyz na otwarcie drzwi czeka juz Janek Bocianowski, który postanowil odwiedzic sasiadke .Pomagajac Justynie w zdjeciu zaslon do prania, nie moze on nadziwic sie jej gospodarnosci. Wrazenie jest tym wieksze, ze Janek sam wychowany tylko przez ojca nigdy tak naprawde nie odczul kobiecej reki. Wizyty gosposi i sporadyczne odwiedziny ciotki musialy zastapic mu zmarla w dziecinstwie matke. Opowiesci Janka osmielaja Justyne do próby zwierzenia sie z wlasnych przezyc (z lat dziecinnych), z którymi zreszta musiala zmierzyc sie podczas niedawnej wizyty w Kaliszu. Ostatecznie jednak brakuje jej odwagi i wycofuje sie z tematu. Rozmowe przerywa nadejscie Kasi Piekarskiej, która chce skorzystac z telefonu, by umówic sie na spotkanie z Jurkiem Banasikowskim. Ma zamiar pomówic z nim na temat problemów wychowawczych z mlodzieza, od których w chwili obecnej, po tragedii w gdanskim gimnazjum, uciec nie sposób. Wywiazuje sie dyskusja, która dotyczy niedawnej bezsensownej smierci Ani. Piekarska nie moze zrozumiec znieczulicy, która zapanowala wsród mlodych, zastepujac poczucie wspólnoty, solidarnosci, wspólodpowiedzialnosci. Obca jest jej tez agresja i przemoc, które staly sie smutna codziennoscia w polskiej szkole. Domysla sie, ze posrednia przyczyna tej i innych tragedii jest zbyt duza swoboda, luz i poczucie bezkarnosci. Duzy udzial maja tez z pewnoscia opiekunowie mlodziezy – zarówno rodzice, jak i wychowawcy, którzy wycofuja sie w poczuciu bezradnosci. Po wyjsciu Kasi, Janek podsuwa Justynie propozycje wspólnego wyjscia do kina. Nie dane mu jest jednak uslyszec odpowiedzi dziewczyny, gdyz ta odbiera wlasnie telefon od Romka. Psuje to natychmiast humor Bocianowskiemu, który wychodzac, mija sie w drzwiach z przybylymi Wisia i Danusia. Kobiety równiez dyskutuja o problemach dreczacych polska szkole. Danka sprawia jednak wrazenie nieobecnej duchem. Nie jest w stanie uwolnic sie od mysli o jej sercowych sprawach. Jak bowiem wyjasnia Wisi, przyjaciólka Leona – Sabina urzadza imieniny, na które zaproszenie dostali równiez Szybinski i Grzelakowa. Danka, jak latwo sie domyslic, oczywiscie nigdzie sie nie wybiera, ale nie jest do konca pewna planów Leona w tym wzgledzie. Zdaje sobie tez jasno sprawe z zamiarów Sabiny, która czyha, jej zdaniem, na spadek mezczyzny. Przy okazji Grzelakowa prosi bratowa, by ta pozyczyla jej bedaca w posiadaniu Stacha ksiazke. To slynna „Sprawa honoru”, która opisuje losy bohaterów ostatniej wojny z Dywizjonu 303. Rozmowa schodzi na przypadajace niedawno Zaduszki. Opowiadajac o swojej wizycie w Piastowie na grobie pierwszego meza – Bronka Grzelaka, Danusia glosno zastanawia sie nad przeniesieniem jego prochów do Warszawy – do grobu, w którym spoczywa jego ojciec - Wojtek Grzelak. Pogawedke przerywa telefon. To Leon Szybinski, który melduje, ze z powodu zlego samopoczucia nie zaszczyci Sabiny swoja obecnoscia. Uspokojona Grzelakowa oddycha z wyrazna ulga.